– Gorąco.
– W końcu jest lato. Pogadamy, gdy tutaj wiśnie już przekwitną i zacznie się błoto. – J.T. mówił, że byliście w Wyomingu. – To była krótka wycieczka, ale miła. – Widziałaś się z Sebastianem Redwingiem? Lucy nie odpowiedziała od razu. Czy Jack wiedział o jej obietnicy, którą przed trzema laty złożyła Colinowi? Może podejrzewał, że spotkała się z Sebastianem, ponieważ ma jakieś kłopoty? W jego głosie nie było ani cienia podejrzliwości, ale wiedziała, że jej teść potrafi ukrywać emocje lepiej niż większość ludzi. – Tak – rzekła w końcu. – Dzieciom bardzo podobała się taka wycieczka. – Przypuszczam, że nie pojadą w tym roku na obóz? W zeszłym roku też nie pojechały. – Nie ma takiej potrzeby. Nie zapominaj, gdzie mieszkamy i czym ja się zajmuję – odrzekła lekkim tonem, udając, że nie zauważa przygany w słowach Jacka. Wiedziała, że nie groziło jej, by jawnie zakwestionował jej metody wychowawcze, bo był na to zbyt kulturalny i delikatny, ale w głębi ducha ich nie pochwalał. To, że Madison i J.T. pływali kajakiem i czółnem, wspinali się na skały, kąpali się w lodowatych strumieniach, uprawiali warzywa, wdrapywali się na drzewa, łowili ryby i wędrowali po lasach Vermontu, nie rekompensowało tego, że nie uczyli się żeglować, grać w golfa i w tenisa. Lekcje, jakie odbywali od czasu do czasu w ośrodku rekreacyjnym w mieście, nie wystarczały. – Lucy, oni potrzebują własnego życia – powiedział Jack cicho. Zdumiało ją to, ale zmusiła się do śmiechu. – Powtarzają mi to zawsze, gdy każę im posprzątać w swoich pokojach . – Czy myślisz, że Colin chciałby, żeby wychowywali się w Vermoncie? Łuskając fasolkę i biegając po lasach? Lucy, życie jest brutalne. Muszą być tego świadomi. – Jack, Colina już nie ma, a ja robię dla nich, co mogę. – Wiem, oczywiście. Przepraszam cię. – Nie ma o czym mówić – westchnęła Lucy. – Madison i J.T. bardzo by chcieli zobaczyć się z tobą, ja oczywiście też. Może udałoby ci się przyjechać tu w sierpniu? – Mam taką nadzieję. – Jeśli to możliwe, to my też chcielibyśmy wybrać się na kilka dni do Rhode Island. A Madison już się nie może doczekać wyjazdu do Waszyngtonu jesienią. Lucy spojrzała na córkę, która pilnie przysłuchiwała się rozmowie i gotowa była skorzystać z każdej szansy, by przekonać matkę o konieczności spędzenia semestru w szkole w Waszyngtonie. Lucy była jednak pewna, że Jack nie da się wciągnąć w zakulisowe rozgrywki i nie będzie knuł wraz z wnuczką intryg przeciwko niej. – Madison miałaby ochotę zostać w Waszyngtonie na dłużej niż trzy dni. Może chcesz z nią porozmawiać? – Bardzo chętnie. Miło mi się z tobą rozmawiało, Lucy. Aha,