szarych oczu.
– Cześć, Lucy. – Plato mnie tu przysłał – powiedziała trochę niewyraźnie, bo jej usta zupełnie wyschły od kurzu. – Tak przypuszczałem. – Przyjechałam do Wyomingu w interesach. Są ze mną moje dzieci, Madison i J.T. Sebastian nie odpowiedział i nie sprawiał wrażenia, jakby zamierzał podnieść się z hamaka. – Mamo, J.T. krwawi! – rozległ się głos Madison. Lucy obejrzała się. Jej córka w panice wyciągała brata z samochodu. J.T. obejmował dłońmi nos. Spomiędzy jego palców kapała krew. – O rany – jęknęła jego siostra, rzucając mu papierową chusteczkę. – Odchyl głowę do tyłu! – zawołała Lucy, biegnąc w ich stronę. Pseudo owczarek zaczął szczekać. Sebastian coś cicho wymamrotał i pies natychmiast ucichł. J.T., powstrzymując łzy, wdrapał się na schodki. – Zabrudziłem fotel w samochodzie. – To prawda! – zawołała Madison. Sebastian niespodziewanie stanął obok Lucy i spojrzał na chłopca. – Nic mu nie będzie. To przez to suche powietrze i kurz. Madison patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, wyraźnie oszołomiona. Lucy skupiła się na synu. – Czy możemy skorzystać z twojej łazienki? – Nie mam łazienki. Woda jest w pompie za domem – odrzekł Sebastian i spojrzał na Madison. – Umiesz obsługiwać pompę? Dziewczyna potrząsnęła głową. – Czas już, żebyś się nauczyła – rzekł spokojnie. – Lucy, wprowadź J.T. do domu. Madison i ja zaraz do was przyjdziemy. – Idź, Madison – powiedziała Lucy do córki, która wyraźnie skurczyła się z lęku, a sama wprowadziła J.T. do środka. Wnętrze domu było adekwatne do tego, jak się prezentował na zewnątrz. Nie było bieżącej wody ani prądu. Miała wrażenie, jakby ktoś cofnął czas o sto lat. – To tylko krwawienie z nosa – odezwał się J.T., wpychając do dziurek kawałki papierowej chusteczki. – Nic mi nie będzie. Lucy podała mu znalezioną w kuchni obszarpaną ścierkę do naczyń. Na drewnianym blacie stały płatki owsiane i kukurydziane, kawa, puszki z fasolką, słoiki salsy i zupełnie niepasujący do tego wszystkiego dzbanek syropu klonowego z Vermontu. Po chwili w tylnych drzwiach stanęła Madison z aluminiowym dzbankiem napełnionym wodą. Lucy zamoczyła ścierkę. – Chyba już nie krwawisz – zwróciła się do syna. –W takim razie trzeba cię po prostu umyć. Gdzie jest Sebastian? – Nie wiem. – Dziewczyna wzruszyła ramionami. – Może poszedł ujeżdżać mustangi albo polować na bizony. Mamo, on nawet nie ma łazienki! – Rzeczywiście, jest tu dość prymitywnie – zgodziła się Lucy. – Mówiłam, Clint Eastwood w ,,Bez przebaczenia’’ – jęknęła