Było późne popołudnie, słońce chyliło się ku zachodowi, upał zelżał. Bentz postanowił
wpaść na kolację do Oscar’s, restauracji, w której często jadali z Jennifer. Potrzebował spokojnego zakątka, w którym uda mu się poskładać w całość wszystko, co wiedział i czego się dowiedział o byłej żonie. A to zmieniało się z dnia na dzień, jakby była kameleonem. Liczył, że uda mu się stworzyć spójny obraz ze starych i nowych elementów i zobaczy kobietę, która z każdym dniem wydawała mu się bardziej obca. Nawet po śmierci Jennifer Nichols Bentz pozostawała wielką zagadką. Shana McIntyre była wściekła jak diabli. Podeszła do szafy z cedrowego drzewa i energicznie ściągnęła opaskę z włosów. Niepotrzebnie rozmawiała z Bentzem, niepotrzebnie mu zaufała, w ogóle niepotrzebnie otwierała usta. Jennifer nie żyje, do jasnej cholery. Wjechała na drzewo i teraz spoczywa w pokoju. W ogromnej garderobie, połączonej z łazienką, Shana ściągnęła spódniczkę od stroju tenisowego, zdjęła przez głowę koszulkę bez rękawów i stanęła przed lustrem naga. Nieźle jak na kobietę pod pięćdziesiątkę, pomyślała, choć trzeba chyba pomyśleć o operacji biustu i liftingu twarzy w ciągu najbliższych pięciu lat. Kolejne operacje po liposukcji i operacji pośladków. Uniosła piersi tak, że znowu sterczały, i pomyślała, że przyda się też zmiana rozmiaru z B na C. Tak, to dobry pomysł. Naciągnęła skórę wokół ust i na szyi. Zmarszczki nie są jeszcze bardzo widoczne, ale skóra już obwisła, a będzie jeszcze gorzej. Jennifer Bentz nie musi się przynajmniej martwić zmarszczkami, starczymi plamami czy cellulitem. Wczesna śmierć, choć przerażająca, ma też pewne zalety. Shana naprawdę uważała, że Jennifer nie żyje, i to od dwunastu lat. Ten, kto wysyłał Bentzowi te zdjęcia, chciał go tylko wkurzyć. Więc dlaczego wdała się z nim w głupie gierki? Owszem, miała pewne wątpliwości co do śmierci Jennifer, ale niemożliwe, by żyła. To dlatego, że ci się podobał, szepnął cichy głosik, choć nigdy życiu by się do tego nie przyznała. Policjant? Litości. Ale trudno nie zauważyć, że Bentz zawsze był i nadal jest cholernie seksowny, a w życiu Shany w tym akurat względzie ostatnio niewiele się działo. Leland był kiedyś jak bestia, nigdy nie miał dosyć, ale z wiekiem i wobec pogarszającego się stanu zdrowia jego zainteresowanie seksem znacznie zmalało. I za żadne skarby nie dawał się przekonać, by poprosić lekarza o viagrę. Zachowywał się, jakby sama sugestia stanowiła obrazę jego męskości. Czego, przepraszam? Pomyślała okrutnie, bo szczerze mówiąc traciła zainteresowanie mężczyzną za którego kiedyś chciała wyjść za wszelką cenę. Przecież odbiła go pierwszej żonie, tej idiotce Isabelli! A Rick Bentz, nawet lekko utykając, emanował seksem. Sprawiał, że jej myśli błądziły po mrocznych ścieżkach, na które wolała się nie zapuszczać. Jennifer dawała do zrozumienia, że był świetny w łóżku. Zaznaczała, że zdradziła nie dla seksu jako takiego, ale dla seksu zakazanego, z księdzem. Z przyrodnim bratem męża. Jennifer była niezrównoważona. Shana uważała tak już w czasach, gdy się przyjaźniły. Boże, wydaje się, że to było w innym życiu. Bo też rzeczywiście wydarzyło się dawno temu, jeszcze zanim dostrzegła we włosach pierwsze siwe pasma, zanim jej ciało zwiotczało tam, gdzie niegdyś było jędrne i twarde. Jezu, starzeję się... Dojrzewam, poprawiła się w myśli. Nie miała jeszcze pięćdziesięciu lat, a przecież zna wiele kobiet, które nawet po sześćdziesiątce wyglądają zabójczo, choć kosztowało je to mnóstwo pracy. Fuj. Krytycznie przyjrzała się swojej figurze i musiała się uśmiechnąć. W kółko słyszała komplementy: że jest piękna, świetnie wygląda i na razie nikt nie dodawał Jak na swój wiek”, co znacznie obniża wartość komplementu. Narzuciła szlafroczek, choć właściwie nie musiała. Pokojówka juz dawno wyszła, ogrodnik przyjdzie dopiero za kilka dni, Leland wyjechał – znowu kokietował ważnego klienta w Palm Springs. Zbiegła z marmurowych schodów, przemknęła przez salonik i patio. Dirk szczekał jak szalony, a psy sąsiadów odpowiadały mu piskliwym skowytem. – Dosyć tego! – mruknęła. Zaprowadziła psa do domu, wepchnęła go do schowka i